Beskid Mały – 70 km (turystyczne MTB)
Zaktualizowano: 4 mar 2022
Z Krzeszowa turystycznym szlakiem przez Górę Żar, czyli Beskid Mały
Krzeszów – Leskowiec – Madohora – Potrójna – Kiczera – Żar – Międzybrodzie Żywieckie – Gilowice – Krzeszów
Pętla, którą planowałem od dawna, ale ten konkretny wyjazd wyszedł dość spontanicznie. Rodzina nagle zapragnęła spędzić dzień w Krakowie więc postanowiłem wykorzystać fakt, że kierunek ten sam. Krzeszów był dobrym startem i metą. Pogoda sprzyjała więc o poranku samochód zaparkowałem pod miejscowym kościołem i kierując się czerwonym szlakiem z Krzeszowa na Groń Jana Pawła II – wystartowałem.

Początek okazał się dość błotnisty. Umyty niedawno rower szybko stracił swój blask – ale nic to. Przygoda zapowiadała się pysznie. Leśna wznosząca się droga przeszła w ścieżkę, na której ludzi właściwie nie było. Co dziwne, bo zawsze uważałem – widać niesłusznie – że Beskid Mały jest licznie odwiedzany.

Kontynuowałem więc wspinanie się czerwonym szlakiem obok Harańczykowej Góry by za Jaworzyną chwilę odpocząć przy pięknie zamglonych w oddali górach Beskidu. Dalej wciąż w górę przez Polanę Sernikową dotarłam do Przełęczy Midowicza gdzie w oddali Schronisko „Leskowiec” już zapraszało. Wprawdzie moja droga prowadziła w przeciwnym kierunku, ale te 15 minut oddechu przy Schronisku bardzo było mi wtedy potrzebne.

Potoczna nazwa schroniska "Pod Leskowcem" jest tyle ciekawe, że szczyt, pod którym leży schronisko to Groń Jana Pawła II. Skąd ta nieścisłość? Gdy budowano schronisko szczyt ten nazywał się Leskowiec. Sąsiadujący z nim bliźniaczy szczyt nazywał się Beskid. Gdy przed I wojną światową austriaccy geodeci i kartografowie wykreślali mapy tego terenu, Beskid błędnie nazwali Leskowcem, a właściwy szczyt Leskowiec zyskał miano Jaworzyny.
Miejsca przed schroniskiem nie brakowało. W zasadzie nie było nikogo z wyjątkiem kilku biegaczy górskich trenujących od rana, więc po krótkim odpoczynku wróciłem na przełęcz i zacząłem krótki podjazd pod sam Leskowiec (922 m npm.). Że będzie wartko nie miałem wątpliwości, ale piękna pogoda dodatkowo uatrakcyjniła widoki. Musiałem więc zabawić tu nieco dłużej. Dla takich miejsc przecież wyjeżdża się w góry. Tu wreszcie pojawili się ludzie gromadząc się głównie pod krzyżem na górze.

Uwieczniłem więc w pamięci widoki i ruszyłem w dół czerwonym szlakiem w stronę Łamanej Skały. Ścieżka zachęcała do większych prędkości i gdybym miał trailowy rower pewnie wycisnąłbym więcej km/h.

Pomimo słonecznego dnia szybki zjazd w zacienionym lesie przynosił ochłodę. Przełęcz Na Przykrej minąłem szybko, by zatrzymać się już na Potrójnej. To zejście kilku szlaków sprawiło, że ludzi było tu znacznie więcej – wszyscy odpoczywali pod skąpo tu obradzającymi drzewami.


Po krótkim uzupełnieniu węglowodanów dalej zmierzałem czerwonym szlakiem przez Kiczorę, Roczenkę, Beskid i Kocierz aż do Przełęczy Przysłop gdzie przez krótką chwilę rozważałem zjazd niebieskim szlakiem do Tresnej. Ponieważ jednak czasu było jeszcze sporo, zapasu sił także postanowiłem zdobyć Kiczerę i zjechać dalej pod górę Żar. I choć na samą Kiczerę rower musiałem już wypychać – było warto. Widoki na północ zapierały dech. Jedyny plus ujemny to inwazja małych muszek, które bezwzględnie wlatywały wszędzie uprzykrzając zasłużony odpoczynek.

Zatem przegoniony przez insekty podążyłem czerwonym szlakiem na górę Żar, gdzie doświadczyłem inwazji już nie insektów ale masy ludzkiej piknikującej na szczycie góry. Z dwojga złego wolałem już te muszki więc tylko rzuciłem okiem na trasę do downhilu i postanowiłem zjechać… asfaltem do Miedzybrodzia.

Ponoć na asfaltowej drodze prowadzącej na wierzchołek góry Żar, ok. 3,5 km od Międzybrodzia Żywieckiego występuje anomalia grawitacyjna. Przedmioty zamiast staczać się w dół, toczą się pod górę - zjawisko to nie zostało jednak zbadane. Sceptycy twierdzą, że to złudzenie optyczne, gdyż naprawdę nie ma tam wzniesienia, lecz nieznaczny spadek terenu.
Na dole uzupełniłem płyny i zapasy i zacząłem najmniej przyjemny odcinek – powrót asfaltem przez Łękawicę, Las i Kuków do Krzeszowa. Słońce przeszkadzało, ale krótki odpoczynek po drodze nad zacienioną Kocońką sprawił, że meta w Krzeszowie była już formalnością…

Ślad gpx do pobrania w opisie filmu na kanale.
Kliknij w obrazek poniżej, aby obejrzeć mini-relację
Bình luận